Położenie geograficzne oraz historyczne zawirowania w okolicach Bartnik sprawiły, że po zamieszkujących te okolice przedstawicielach różnych narodów, ich kulturze, wierze i tradycjach pozostało mnóstwo śladów.
Urodzony w tych malowniczych, słynących z legend i podań, okolicach patriarcha narodu litewskiego dr Jonas Basanavičius pisał, że ostatnia epoka lodowcowa, która ukształtowała krajobraz tego regionu i „ten pagórkowaty teren sięga nawet Mazur, pokryty małymi i dużymi jeziorami, porośnięty w wielu miejscach nieprzebytą puszczą, pocięty rzekami i potokami, miejscami bardzo niezwykle urokliwy".
„Od najmłodszych lat”, jak wspomina swoje wczesne lata J. Basanavičius, gdy nie jeszcze nie widział żadnych kopców, słyszał już mnóstwo dawnych opowieści i podań o wzgórzu Kopców i czuł, że kryje się za tym nieznany, bajeczny świat.
Opisana w kronikach krzyżackich bohaterska śmierć Margiera-Margisa miała miejsce w zamku zwanym Pullen, Pillen, Pillenen, Pelen. J. Basanavičius przekształcił niemiecką nazwę Pelen na litewską Pelenių. Pozostali – częściej nazywają miejscowość od nazwy w prasie, czyli Pillenen – Pilėnai.
J. Basanavičius, nie w oparciu o dokumenty historyczne, bardziej za zewem serca, we wzgórzu Kopca czuł dawny zamek Pelenių-Pilėnai i rozegraną w tym miejscu tragedię Margiera-Margisa.. Polski etnograf O. Kolberg, który odwiedził Suduvę, napisał: „Pilėnai - kopiec Margierisa pomiędzy Bartnikami a Ožkabaliai”.
Zamek Pelenių-Pilėnai J. Basanavičius opisał bardzo obszernie. Krzyżowcy, z młodym synem niemieckiego cesarza, hrabiami w zbrojach, szlachtą i ich żołnierzami, po przebyciu gęstych litewskich puszcz „zdają się przybywać przez zamek Pajevonis do okolic Trempy. Uprzedzeni przez ognie alarmowe ludzie śpieszą do zamku. Od jakiegoś czasu nie ustają dzienne i nocne bitwy u warowni. Litwini z największą i pełną podziwu odwagą zdecydowanie walczą z krzyżakami, broniąc swoich bogów, wolność, ratując życie, kobiety i dzieci. Po długiej bitwie Krzyżacy już podciągnęli swoje machiny oblężnicze - taranami tłuką wysokie dębowe ściany, rozbijają je i miażdżą bez przerwy i wchodzą już do płonącej warowni. W zgiełku bitwy rozbrzmiewa donośny głos Margisa: „Ludzie, wszelka nadzieja obrony przeciwko krzyżakom upada: lepiej dostać się do nieba przez ogień, niż wpaść w ręce krzyżaków!” Litwini rzucają ogień w swój dobytek, rzucającą się do płonących chat i ognisk; dzieci, kobiety, starcy, mężowie - wszyscy z radością kończą życie w płomieniach. Dalsze powtarzanie krwawej, przerażającej historii nie zmniejszy tragedii poległych, a tylko przysporzy bólu czytającym, lepiej więc zakończyć je zapisanymi końcowymi słowami. Margis na płonącym ognisku przebija klatkę piersiową własnym mieczem, uwalnia w płomieniach swojego wzniosłego ducha. Krzyżacy zostali tak onieśmieleni tą bezprecedensową odwagą naszych przodków, że nie odważyli dalej ciągnąć w głąb Litwy /.../. Wydarzyło się to dnia 25 września 1336 roku. “
W XIII-XIV wiekach tereny te nękali Krzyżacy, jednak w tym samym czasie zaczęło powstawać silne i potężne Wielkie Księstwo Litewskie. Z tym okresem wiąże się również przybycie na Litwę Tatarów, gdyż do obrony obszernych terytoriów potrzebna była duża liczba lojalnych, sprawnych wojowników, a właśnie takie cechy posiadali Tatarzy.
Tatarzy w Winksznupiach zaczęli osiadać od połowy XVIII wieku, chociaż ziemie w tej okolicy zostały im nadane znacznie wcześniej (ok. 1663 r. król Jan Kazimierz nadał Tatarom w okolicy Olity majątki za znakomitą służbę wojskową. Tatarzy mogli osiedlać się w szeregu miejscowości: Skersbaliai, Parausiai, Dembavragis, Winksznupie, Vilkabaliai, Patilčiai, Piliakalnis i Baraučizna). Uważa się, że Vinkšnupiai zostały nadane tatarskiemu watażce Temis Tuhan Bejowi, który wspierał litewskie pułki w bitwie pod Grunwaldem (1410 r.).
Dwór z czerwonej cegły, w planie prostokąta, parterowy z poddaszem użytkowym, charakteryzujący się elementami stylu neogotyckiego i klasycystycznego, arkadowym portykiem podtrzymującym balkon - ślad po dawnych Tatarach. Wzrok przykuwa piękno zachowanych, ozdobionych motywami roślinnymi, kafli oraz ażurowy balkonik.
Stanisław Kryczyński w monografii „Tatarzy litewscy" opisuje kilka interesujących obyczajów litewskich Tatarów. W okolicach Winksznupi znano oryginalny sposób wędzenia mięsa na wolnym powietrzu. Przy zabudowaniach, wysoko, na słupach, mocowano żerdź, na której trzepotały wąskie kawałki mięsa. W ten sposób wietrzono wędzone mięso. Tatarzy w Winksznupiach hodowali mnóstwo gęsi, które zastępowały im świnie. Topiono gęsi tłuszcz, mięso solono i wędzono w bardzo dużych ilościach.
Niegdyś Winksznupie były tatarską wsią, stał tu przepiękny meczet - chluba Tatarów całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wzmianki o meczecie w Winksznupiach są znane od połowy XVIII wieku – został ufundowany przez tatarską rodzinę Baranowskich.
Meczet w Winksznupiach w 1868 w. na drzeworycie uwiecznił polski artysta Kazimierz Górnicki. Gmach został pokazany na wzniesieniu. Fundament stanowiły kamienie, sam budynek wzniesiono z drewna - szeroki na 7 i długi na 9 metrów. Meczet miał kilka pomieszczeń – jedno dla kobiet, drugie dla mężczyzn, również balkonik dla młodzieży. Koniec XIX w. i początek XX w. wiąże się z upadkiem lokalnej tatarskiej wspólnoty w Winksznupiach. Podczas pierwszej wojny światowej rodziny tatarskie zostały zesłane wgłąb Rosji, a meczet i cmentarzyk zdemolowane przez wandali. Przez kilka dziesięcioleci budynek popadał w ruinę, ostatecznie latem 1944 r. został rozebrany przez niemieckich żołnierzy. W 1969 r. utrwalono wyłącznie resztki fundamentów dawnego meczetu. Obecnie po nim nie zachował się żaden ślad.
Meczet stał na wschodnim krańcu miejscowości przy cmentarzu. Chociaż budynek nie zachował się, pozostał cmentarz i kilkaset nagrobków. Na kamieniach dotychczas da się odczytać niektóre napisy.
Pierwsi mieszkańcy terenów dzisiejszych Bartnik zajmowali się bartnictwem - pozyskiwali miód z specjalnie w tym celu wydrążonych dziupli drzew, czyli barci. Możliwe, że od tego zajęcia pochodzi nazwa miasteczka - Bortniki - Bartniki.
Często założenie miast i miasteczek jest datowane rokiem wzniesienia kościoła. Historia kościoła w Bartnikach sięga 1663 r., gdy wójt Nawininków Jakub Żytowicz ofiarował włókę ziemi pod budowę nowej świątyni katolickiej - kaplicy. Później Antoni Tyzenhauz wydzielił 3 włóki oraz fundusze pod budowę murowanego kościoła. Po śmierci fundatora budowla jeszcze przez 10 lat stała bez stropu i dachu. Dzięki Wincentowi Puzynowi w 1790 r. ukończono nowy klasycystyczny kościół p.w. Piotra i Pawła - wówczas jeszcze bez wież.
Na wydanej w 1772 r. przez Włochów mapie Bartniki zostały oznaczone jako ważna miejscowość. Miasteczkiem zarządzali książę Wincenty Puzyna oraz zwany przez zwykłych chłopów okrutnym – skarbnik Wielkiego Księstwa Litewskiego Antoni Tyzenhauz. Zarządzał dobrami królewskimi Wielkiego Księstwa Litewskiego, uchodził za najbardziej wykształconą osobę na Litwie, starał się przekształcić Litwę w nowoczesny kraj o wydajnym przemyśle, rolnictwie i rzemiośle. W XVIII wieku A. Tyzenhauz założył przy wsi tkalnię i odlewnię żelaza, wzniósł na skraju miasta dwór, który jest obecnie mocno zaniedbany. Za panowania Tyzenhauza często można było usłyszeć o zachłostanym na śmierć chłopu. Pańszczyzna na dworze zwykłym ludziom wydawała się piekłem. Tyzenhauz nieraz wywłaszczył również lokalną szlachtę.
W 1783 r. została powołana parafia w Bartnikach. Przez wiele lat w Bartnikach urzędowali polscy księża, którzy całkowicie nie interesowali się pielęgnacją litewskich tradycji. Przyniesione na chrzest niemowlę zapisywano w księgach kościelnych pod polskim nazwiskiem. Również rodzicom kazano je tak nazywać. Kazania czytano wyłącznie po polsku, język litewski zwano chłopską gwarą. Większość mieszkańców miasteczka nie umiała czytać i pisać po litewsku. Nie znała również języka polskiego. Panował powszechny analfabetyzm. W ten sposób niszczono wszelkie objawy litewskości.
W 1838 r. parafię objął Jan Burdulewicz, który ok. 1855 r. zaczął odprawiać msze w języku litewskim. Mieszkańcy Bartnik dziwili się, jak można sławić Pana po litewsku, zaś organista i zakrystian otrzymali polecenie nauczyć czytania mieszkańców przytułku. Jan Burdulewicz wspierał potrzebujących, z własnych pieniędzy odnawiał świątynię, słynął z pobożności, dobroczynności i litewskości.
Podczas pierwszej wojny światowej, od 1915 r. okolica była pod niemiecką okupacją. Okopy ciągnęły się wzdłuż całej granicy z Królewcem – od Władysławowa po Suwałki w Polsce. Wieś stała się obozem wojskowym. Kościół służył jako szpital dla rannych niemieckich żołnierzy. Przy ścianie świątyni wybudowano umywalnię. Siedziba lokalnego sztabu mieściła się na dworze.
Druga wojna światowa również odcisnęła swoje piętno. W 1944 r. kościół został mocno uszkodzony. Ówczesne władze nie pozwoliły na odbudowę i w 1945 r. została otwarta tymczasowa świątynia.
Wojny zostawiły poważne piętno i obecne Bartniki wcale nie przypominają tych sprzed kilkuset lat, jednak historia jest ciągle żywa w zachowanych budowlach i opowiadaniach miejscowej ludności.
Trasa i zdjęcia zostały przygotowane podczas realizacji projektu „Vilkaviškis TVIC Tourism Innovations” finansowanego przez Agencję Nauki, Innowacji i Technologii.
Opinie